„Posłuchajcie! Zaczynamy. Kiedy bajka się skończy, będziemy wiedzieli więcej niż wiemy teraz...”. Tymi słowami sto siedemdziesiąt lat temu, pewien duński pisarz rozpoczął, tym razem nie inspirowaną folklorem lub tradycjami narodowymi, lecz będąca w całości wytworem jego nieskrępowanej wyobraźni baśń. Przyniosła mu ona ogromna sławę i weszła, jak parę innych jego nowel do kanonu literatury dla dzieci. A całkiem niedawno amerykański autor, o podobnie nieograniczonej fantazji i wspaniałym warsztacie literackim zacytował tytuł tej klasyki, nazywając również swoją najnowszą powieść „Królowa Śniegu”. Michael Cunningham, bo o nim mowa, zdecydowanie nie potrzebuje podpierać się autorytetem „kolegi po piórze” Hansa Christiana Andersena, gdyż jego, trwająca od trzydziestu blisko lat kariera ma się doskonale. Wydał (aż/tylko) siedem świetnie przyjętych powieści i zdobył wiele nagród literackich. Pisze artykuły prasowe i filmowe scenariusze, jako juror ocenia twórczość innych a jako wykładowca uczy swoich następców na prestiżowych uczelniach. Ale co najważniejsze nigdy nie zawodzi swoich wiernych fanów. Niestety fani czasem zapominają jakim pisarzem jest ich idol i na siłę próbują znaleźć w jego twórczości elementy lub techniki, którymi on po prostu nie operuje.