Dzwoni budzik, za oknem jeszcze ciemna noc, zapalam światło godz.4. Siostra też już wybudzona ze snu. Koniec spania, musimy działać szybko według planu. Zaglądam w zapakowany bagaż, strój jest, ręczniki są, okulary są, klapki basenowe są, to najważniejsze. Kanapki na drogę zrobione wieczorem, wystarczy tylko wyjąć z lodówki. Byle nie zapomnieć ich zabrać. Łyk gorącej herbaty, pospieszne ubieranie i w drogę.
Zimne powietrze wybudza nas już kompletnie, ulica pusta, idziemy dość szybko na miejsce spotkania. Grupa już na nas czekała, wsiadamy do busa. Wyjazd godz.5 do Katowic na Zimowe Otwarte Mistrzostwa Polski w Pływaniu Kategorii Masters.
Nasza grupa liczy 7 zawodników. Może i mało, zważywszy na fakt, że do Katowic przyjechało 587 zawodników z 102 klubów sportowych. Reprezentanci z 8 krajów.
Dobry humor nas jednak nie opuszczał a droga minęła szybko. Na miejscu pobraliśmy identyfikatory oraz koszulki, napoje izotoniczne. Udaliśmy się na halę basenową, żeby zorganizować dobre miejsce dla naszej grupy. Zawodników przybywało, galeria się zapełniała. Co chwilę rozpoznawaliśmy znajome twarze. Powitaniom, pocałunkom i przytulaniom nie było końca. Z niektórymi osobami, z różnych miast Polski, spotykamy się prawie na każdych zawodach.
Do koleżanki z Gdyni powiedziałam nawet, że „spotykam się częściej z wami niż z rodziną” a ona na to, że „przecież my jesteśmy taką rodziną pływacką”. Coś w tym jednak jest...
W sobotę było uroczyste otwarcie,wciągnięcie flagi na maszt hymn państwowy. defilada po 2 reprezentantów z każdego klubu, szpaler sędziów. Bardzo lubię te chwile, też się czuję sportowcem, nie myślę o latach, w każdym wieku można nim być i się realizować.
W sobotę czekał nas jeszcze wieczorek integracyjny, zastanawiałam się jak to przeżyje razem z siostrą. Towarzystwo bardzo wesołe kawały, śmiech, do tego żołądkowa gorzka sprawiły, że nie odczuwało się dużego zmęczenia, czas zleciał bardzo szybko.
Kładąc się spać, otworzyłam na cała szerokość okno i mówię do siostry”chwile się dotlenimy to szybko zaśniemy” nie pomyślałam tylko o jednym, że możemy szybciej zasnąć niż się dotlenimy. Siostra w nocy obudziła się zmarznięta. Okno otwarte na całą szerokość spowodowało, że w pokoju było jak w lodówce. Na szczęście jesteśmy zahartowane, nawet katar nas nie dopadł !!!
W niedzielę o godz 8 rozgrzewka, ostatni start o godz 10 i właściwie zawody już miałam zakończone. Obiad na stołówce studenckiej, pożegnanie się ze znajomymi. Uścisków i pocałunków znowu nie było końca.
Trzy dni zawodów minęły jak z bicza strzelił. Miałam 6 startów. Liczyłam na dwa medale, ale niespodziewanie zdobyłam 3. I to trzy srebrne !!!! Płynęłam 100 zmiennym, 50 motylkiem i 100 kraulem.
Moja siostra w starszej kategorii zdobyła też trzy medale, tylko o innym kolorze :) Trzy brązowe. Muszę przyznać, że na 200 żabką ona była lepsza ode mnie o 48 setnych sekundy! W stylu żabka mało kiedy ją pokonałam.
Każdy z pływaków ma swój ulubiony styl, który mu leży. Moim jest motyl, córka mówi że płynę jak delfin i foczka jednocześnie.
Z medali bardzo się cieszymy, ale najistotniejszy jest czas, który osiągamy. Największy sukces jest wtedy gdy poprawiamy czas, z zwodów na zawody.
Szybko wyjechaliśmy do domu, każdy chciał zdążyć na wybory. W busie zmęczenie już dało się we znaki. Większość z nas po prostu zasnęła. Nareszcie w domu! Rozwieszam mokre stroje, ręczniki i mówię do siostry: ”dzisiaj to już na wodę patrzeć nie mogę, chyba nawet zębów nie umyję”. Ale tak po cichutku się zastanawiam, kiedy znowu wyruszę na następne zawody ….
autor: Zdzisława Pachom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz