Po
okresie empiru i Cesarstwa, kiedy półnagie kobiety w gazowych
toaletach, masowo przeziębiały się na balach i rautach, umierając
na nieuleczalną gruźlicę, dopiero w roku 25-tym, XIX wieku, strój
damski stawał się normalny. Stan sukni spod biustu, przeniósł
się do poziomu talii. Spódnice dopasowane w biodrach, stały się
szerokie u dołu. Powróciły gorsety, zwężające figurę w pasie.
Coraz niżej wszywano rękawy, przez co ramiona stawały się
spadziste. Szyje dam otaczały koronkowe kryzy, a same rękawy u góry
szerokie, zwężały się ku dłoniom, kończąc się marszczonym
mankietem. Suknie w tamtej epoce były bardzo strojne, ozdobione
plisami, zakładkami, falbankami. Zdobieniami pokrywano całe staniki
i doły spódnic, tworząc bogate ornamenty. Fryzury z przedziałkiem
na środku głowy, nad skroniami spiętrzały się w dwa pęki
długich francuskich loków. Kapelusze, dosyć duże budki wiązane
wstążkami pod brodą, ozdabiane były suto piórami, kwiatami i
woalami.
W latach
osiemnastych XIX w. przebywał w Warszawie brat cesarza Rosji
Aleksandra I, wielki książę Konstanty, mianowany przez cara
Naczelnym Wodzem Wojska Polskiego. Nie grzeszył urodą, bo
podobniejszy był raczej do małpy niż do księcia krwi, w
przeciwieństwie do swego brata pięknego cara Aleksandra I, w którym
kochały się wszystkie kobiety w całej Europie, od księżnej do
praczki!
Carewicz
Konstanty żonaty był z księżniczką niemiecką Anną sasko –
koburgską, która niemal zaraz po ślubie dała nogę do rodziców i
de facto małżeństwo było już fikcją. Nie przejmując się
więcej żoną, Konstanty wziął sobie kochankę panią Fryderychs,
z którą miał syna Pawła. O ile cesarz Aleksander I był kochany,
o tyle wielki książę Konstanty nienawidzony przez społeczeństwo
polskie, ze względu na brutalny charakter i okrucieństwo.
Jedyną
miłością Konstantego było wojsko polskie, które musztrował na
sposób pruski, despotycznie, trybem nie znanym żołnierzom polskim
epoki napoleońskiej. Wielki książę pokochał wspaniałe wojsko
polskie, sławne od czasów Napoleona z waleczności, służące z
dobrej woli i przywiązania do ojczyzny. Dla żołnierzy i oficerów
stał się tyranem i katem. W ciągu trzech dni, aż czterech dobrych
oficerów odebrało sobie życie, nie mogąc znieść obelg,
obrażających ich honor. Złowrogą sławę zyskał wtedy Ogród
Saski, gdzie strzelali do siebie znieważeni przez księcia
oficerowie.
Od roku
1815, coraz częściej plotka łączyła imię księcia z osobą
panny hrabianki Joanny Grudzińskiej, pochodzącej z rozwiedzionej
rodziny. Matka panny wyszła po raz drugi za mąż, za słynnego z
urody i żarłoczności pana Brońca, marszałka Zamku królewskiego
w Warszawie. Trzy, znane z urody panny Grudzińskie zamieszkały z
matką. Nie miały prawie posagów, biedne niczym przysłowiowe myszy
kościelne, zrobiły jednak wspaniałe partie, wychodząc za mąż za
bogatych, znakomitych ludzi. Józefina poślubiła szambelana
cesarskiego i arystokratę, hrabiego Wacława Gutakowskiego.
Najmłodsza Antonina wyszła za mąż za barona Cesarstwa, byłego
adiutanta Napoleona I, Dezyderego Chłapowskiego, późniejszego
generała i dowódcę w Powstaniu Listopadowym 1831 r.
Jednak
najdziwniejszy los czekał najstarszą z sióstr Joannę, zwaną w
rodzinie Żanetką. Historycy nie są zgodni, ile lat liczyła sobie
hrabianka, kiedy poznała wielkiego księcia. Jedni twierdzą, że
osiemnaście, inni upierają się, że miała już 23 lata i była w
tym wieku starą panną!
Mimo, iż
portrety z epoki nieco ją upiększają, Żaneta nie była taką
pięknością, jak jej obie siostry. Średniego wzrostu, bardzo
szczupła, niebieskooka, o bujnych ciemno blond włosach, zwanych
wtedy blond-cendre, pięknie tańczyła i kochała muzykę, grając
biegle na fortepianie. Lubiła czytać i była cichą osóbką,
bardzo religijną, niekiedy wpadającą w dewocję.
Na balu
u księżnej Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej, w roku 1815,
wielki książę zainteresował się Żanetą poważnie. Przez kilka
następnych lat, towarzystwo warszawskie miało znakomity temat do
plotek, opowiadając o romansie wielkiego księcia Konstantego z
panna Grudzińską. Jednakże wbrew opinii warszawskiego światka, o
swobodnym flircie nie było mowy. Panna, zawsze taktowna, trzymała
cesarzewicza na dystans i zachowywała się bez zarzutu, pomimo
codziennych niemal wizyt wielkiego księcia na Zamku, gdzie państwo
Brońcowie z córką mieszkali. Jesienią 1819 roku, Konstanty
wyjechał do Petersburga i długo rozmawiał z bratem-carem w cztery
oczy.
Dnia 24
maja 1820 roku, dobrze już starszawa, bo 29-letnia Joanna
Grudzińska, odniosła tryumf nad swoimi rodaczkami, poślubiając w
kaplicy Zamku warszawskiego, wielkiego księcia Romanowa, następcę
carskiego tronu Rosji, gdyż car Aleksander I, był bezdzietny! Po
ślubie katolickim, nastąpiła powtórna ceremonia ślubu
prawosławnego. Jadąc otwartym powozem z mężem, do pałacu Brũhla,
Joanna pozdrawiała gestem dłoni stojących na ulicach przechodniów,
którzy zgotowali młodej parze owacyjne powitanie. Od szwagra cara
Aleksandra I, Joanna otrzymała tytuł Księżnej Łowickiej. Cesarz
bardzo ją lubił i chętnie z nią rozmawiał o religii.
Potem
różnie się działo w małżeńskim stanie, dobrze i źle, kiedy
mieszkała jeszcze w Belwederze, zbudowanym dla niej przez męża. Z
czasem jednak, cicha i spokojna kobieta potrafiła zawładnąć swoim
nieposkromionym małżonkiem. Dla męża stała się Jej Światłością,
najukochańszą osobą na świecie. Dzieci nie mieli, ale mąż,
wielki książę, tak bardzo kochał swoją Żańcię, że gdy
chorowała, a była bardzo chorowita, sam spełniał przy niej
wszelkie usługi, pielęgnując ją troskliwie. Księżna Łowicka
nie zajmowała się polityką, choć mając ogromny wpływ na męża,
mogła wyjednać o niego wiele łask dla sponiewieranego narodu. To
ją jednak nie zajmowało.
Po
śmierci cara Aleksandra I, w Rosji wybuchł bunt dekabrystów,
żądających demokratycznych zmian na wzór francuski. Demonstranci
pod Kremlem w Moskwie i Pałacem Zimowym w Petersburgu, obwołali
carem księcia Konstantego Pawłowicza wołając: - Niech żyje car
Konstanty i jego żona Konstytucja! Ale książę Konstanty,
poślubiając Joannę, zrzekł się tronu, na rzecz młodszego brata
Mikołaja. Taki był warunek Aleksandra I, zezwalającego na ślub z
Polką!
Na tron
wstąpił car Mikołaj I, zwany potem żandarmem Europy i tyranem. W
Polsce wybuchło w 1830 r. Postanie Listopadowe. Powstańcy uderzyli
na Belweder, pragnąc dosięgnąć Konstantego,ale to im się nie
udało. Księżna ukryła go podobno w swojej garderobie, gdzie
dobrze wychowani powstańcy już nie weszli. Wielki książę uszedł
z życiem i razem z żoną przemieszczał się po różnych miastach,
szukając ucieczki. Kiedy rozpoczęła się słynna i krwawa bitwa
pod Olszynką Grochowską, książę widząc swoje ukochane wojsko
polskie, które tak maltretował, idące do ataku, nie wytrzymał i
obserwując bitwę krzyczał: - Brawo chłopcy, bijcie kacapa!
Jeszcze Polska nie zginęła!
Te
okrzyki doszły do Petersburga i nie spodobały się carowi
Mikołajowi. Starszy brat był ciągle dla niego zagrożeniem. Kiedy
Konstanty z żoną zatrzymał się w Białymstoku, był upalny dzień
i książę zjadł z apetytem talerz czarnych jagód. Wkrótce
zaniemógł, a wezwany lekarz Kalisz, będący na służbie cara, nie
zdołał mu pomóc. Konstanty zmarł, przed śmiercią pod wpływem
błagania ukochanej żony, przechodząc na katolicyzm. Ludzie
szeptali o truciźnie podanej księciu przez lekarza Kalisza. Ale w
opinii rzeczoznawców carskich, książę Konstanty zmarł na
cholerę, jaka wtedy grasowała w Polsce, przywleczona przez wojska
generała Dybicza.
Przed
zamknięciem trumny, księżna ścięła swoje wspaniałe długie
włosy i położyła je zmarłemu przy twarzy. Nie włożyła kirów
żałobnych, lecz śnieżnobiałą suknię, w której tak podobała
się mężowi.
Żaneta
towarzyszyła mężowi do Petersburga i po pogrzebie zamieszkała w
carskim Pałacu, otoczona troskliwą opieką całej carskiej rodziny.
Podobno księżna czytała głośno młodemu księciu Saszy,
późniejszemu carowi Aleksandrowi II, piękne wiersze Mickiewicza.
Wkrótce księżna zapadła na nieuleczalną chorobę, gruźlicę,
zwaną wtedy suchotami. Czyniła wiele dobrego, wspierając Polaków
na obczyźnie i kościoły katolickie.
29
listopada 1831 r, dokładnie w rocznicę wybuchu Powstania
Listopadowego, Joanna z hrabiów Grudzińskich, Wielka Księżna
Łowicka, odeszła w zaświaty w chwili agonii wzywając swego męża.
Pochowano ją z wielkim ceremoniałem należnym krewnej cara w
katolickim kościele św. Katarzyny w Petersburgu.
Kiedy po
wojnie polsko-rosyjskiej w 1920 roku, rząd radziecki zwrócił się
do władz polskich prosząc o zabranie, między innymi, zwłok
Księżny Łowickiej, rodzina państwa Chłapowskich, przywiozła ją
do Rąbina, majątku Chłapowskich, i pochowała koło siostry
Joanny, pani Antoniny Chłapowskiej. Gdy otwarto trumnę, okazało
się, że dziwnym trafem zwłoki księżnej były nie tknięte
rozkładem. Leżała w trumnie obitej amarantowym aksamitem, w białej
sukni z brabanckich koronek. Ręce w wysokich białych rękawiczkach
miała skrzyżowane na piersi, a odrosłe w ciągu wieku włosy,
spływały na aksamitną poduszkę. Po śmierci rozłączoną ją z
miłością jej życia – wielkim księciem Konstantym i spoczęła
na wieki z dala od niego, w polskiej ziemi.
Elżbieta
Gizela Erban
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz