Nowa szkoła w Rabie Niżnej |
Dzisiaj zamieszczam wywiad, który przeprowadził ze mną mój wnuk Wojtek. Był wówczas uczniem gimnazjum i jego zadaniem było opisanie szkoły dzieciństwa jego babci - czyli mnie. Pytania Wojtka okazały się być “machiną czasu”, która przeniosła mnie do przeszłości.
Oto wywiad:
1. W którym roku rozpoczęłaś swoją edukację i gdzie?
Urodziłam się we wsi Raba Niżna w Małopolsce (w górach). Naukę rozpoczęłam w czasie okupacji w 1944 r.
2. Jak wyglądała twoja szkoła?
Szkoła była mała, posiadała tylko dwie sale lekcyjne. Zajęcia odbywały się na trzy zmiany. Po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej izby lekcyjne wynajmowane były u chłopów, w różnych domach.
Kadra nauczycielska liczyła 4 osoby. Początkowo brak było pomocy naukowych typu: ekierka, linijka, mapy. Jeden podręcznik służył wielu osobom. Zeszyty były bardzo szanowane, nie wolno było wyrywać kartek. Ceny były wysokie, rodzice ograniczali zakup nowych.
Chcieliśmy mieć mundurki, ale to pozostawało w sferze marzeń. Bieda rodziców, zniszczenia wojenne dawały o sobie znać. Jedynym akcentem podkreślającym status ucznia były białe kołnierzyki dopinane do czego się dało.
3. Jaki moment z życia szkoły zapadł ci głęboko w pamięć?
W piątej klasie zostałam wybrana na przewodniczącą szkolnego koła PCK.
Szkoła otrzymała paczki z pomocami szkolnymi od UNRRA (Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy) Należałam do komisji rozdzielającej te dary. Emocje z tym związane pamiętam do dnia dzisiejszego. Po raz pierwszy zobaczyłam prawdziwy cyrkiel, kątomierz, ekierkę, mikroskop, piłki szkolne, farby, kredki itd. Morale wśród uczniów podniosło się, zapanował duch rywalizacji w nauce.Ciągle chcieliśmy mieć lekcje biologii, geometrii, by móc korzystać z tych pomocy. Biblioteka szkolna była bardzo uboga. Rodzice organizowali różne zbiórki, festyny, zabawy dochodowe, by zdobyć pieniądze na zakup książek. Zaczęto myśleć o rozbudowie szkoły.
4. Jak spędzałaś wolny czas?
Wszystkie dzieci pomagały rodzicom w gospodarstwie, pasły krowy, sprzątały, opiekowały się młodszym rodzeństwem. Ja niańczyłam braci bliźniaków, którym czytałam książeczki, opowiadałam bajki, karmiłam, kąpałam. Nie miałam wolnej chwili. Największą radość sprawiało mi odrabianie lekcji. Początkowo przy lampie naftowej, później - po elektryfikacji wsi - przy żarówce. Jedno i drugie trzeba było oszczędzać, a ja tak bardzo lubiłam czytać książki.
Rozrywką dla całej wsi było kino objazdowe, raz w miesiącu. Pamiętam nadjeżdżające, klekoczące auto z aparaturą (terkoczącym projektorem), gwar dzieci biegnących do szkoły - tam obywała się projekcja. Uwielbiałam oglądać filmy takie jak: “Wilcze doły”, “Czarci żleb”, “Zakazane piosenki”, “Dymy nad Birkenau”, ale przed każdym seansem moja mama przeliczała cenę biletu na bułki (bilet=6 bułek).
Przez to porównanie nie lubię bułek do tej pory.
Przez to porównanie nie lubię bułek do tej pory.
5. Jaka jest twoja “szkoła marzeń”?
Moje dziecięce marzenia szkolne spełniły się. Szkoła została rozbudowana. Między innymi pomieściła sale: sportową, informatyczną, do projekcji filmów - wraz z całą aparaturą. Szkoła jest wyposażona w nowoczesny sprzęt. Mieści się tutaj też biblioteka z licznymi woluminami. Przy szkole znajduje się boisko sportowe, a aktualnie wznoszona jest hala sportowa. W jednym kompleksie działają: szkoła podstawowa, gimnazjum, przedszkole. Patronem szkoły jest Jan Paweł II, a na otwarcie nowych obiektów przybył z Rzymu kardynał Stanisław Dziwisz. Dyrektorką szkoły jest bratanica Kardynała.
Wszystkie miłe chwile spędzone w tej szkole miały wpływ na wybór mojego zawodu. Zostałam nauczycielką. A teraz w mojej “szkole marzeń” wiedzę zdobywają dzieci oraz wnuki mojego rodzeństwa. Odwiedzam to miejsce w każde wakacje.