piątek, 18 kwietnia 2014

Zagadki partyzanckiego sztandaru z Polesia

Historyczny sztandar w Izbie Pamięci
Narodowej bolesławieckiej “Ósemki”
Izba Pamięci Narodowej im. Generała Franciszka Kleeberga w bolesławieckiej Szkole Nr 8 wśród wielu skarbów historycznych związanych z ojczystymi dziejami - zgromadziła blisko 30 bezcennych sztandarów. Wśród nich znalazł się prawdziwy rarytas - sztandar Zgrupowania Partyzanckiego “Jeszcze Polska nie zginęła” z dalekiego Polesia. Jego autentyczność potwierdził w toku spotkania z uczniami i pedagogami komandor Czesław Warchocki, organizator i dowódca jednego z polskich oddziałów Armii Ludowej działających w antyhitlerowskim podziemiu.

Sztandar ten ufundowało przed wojną społeczeństwo wsi Pniewo w powiecie Kamień Koszyrski na Polesiu dla siedmioklasowej szkoły powszechnej. Kierownikiem szkoły był wówczas pan Florek, zamordowany przez bandę UPA wiosną 1943 roku. To on z chwilą wybuchu wojny zabezpieczył sztandar : owinął go pergaminowym papierem, a następnie dodatkowo arkuszem ocynkowanej blachy i całość ukrył na niskim stryszku ganku przyległego do szkolnego budynku. Sztandar przeleżał w ukryciu przez cztery lata.

W czerwcu 1943 roku Czesław Warchocki zorganizował polski partyzancki oddział im. Tadeusza Kościuszki, który działał właśnie w tej okolicy. Od wdowy po zamordowanym kierowniku szkoły dowiedział się on o ukrytym sztandarze. Po naradzie ze swoim sztabem podjął decyzję o wydostaniu go z ukrycia.

Wieś Pniewo, oddalona od strategicznych szlaków komunikacyjnych, na których koncentrowały się destrukyjne akcje partyzanckie, stała się siedliskiem ukraińskich band UPA i ich sztabu kierowanego przez miejscowego popa Sołowieja i dowódcę band Piotra Widmuka.

W akcji odzyskania sztandaru pomogła zakrojona na szeroką skalę wojskowa operacja przeprowadzona przez dwie brygady radzieckie przeciwko siłom UPA. Polski oddział im. Tadeusza Kościuszki, który wchodził w skład Pińskiej Brygady, uczestniczył w tej operacji.

Zaatakowano obsadzone przez bandy trzy wsie leżące obok siebie : Pniewo, Wólkę Pniewską i Sosnówkę. Po zaciętej walce, w której zginął m.in.Piotr Widmuk, przeciwnik został rozgromiony i wyparty z tych miejscowości. Dokładną relację z tej walki Czesław Warchocki przedstawił w książce pt. “Rzeczpospolita partyzancka”.

Polscy partyzanci po udanym ataku spenetrowali stryszek ganku. Informacja przekazana przez wdowę potwierdziła się. Tym sposobem sztandar szkolny znalazł się w rękach polskich partyzantów z oddziału im. T. Kościuszki.

Żeby przerobić go na sztandar bojowy trzeba było zmienić wyhaftowaną nazwę szkoły na nazwę oddziału partyzanckiego. Wbrew pozorom - była to dość skomplikowana operacja w trudnych wojennych czasach. Zdecydowano się zmienić czołowy płat płótna /rewers/ i wymalować trwałą farbą godło nowej Polski Ludowej /Orzeł bez korony/, a pod nim napis kursywą “Jeszcze Polska nie zginęła !” Okoliczności tej metamorfozy nie udało się ustalić.

Na początku 1944 roku przeszedł wraz z oddziałem do Zgrupowania Partyzanckiego “Jeszcze Polska nie zginęła !” dowodzonego przez płk. Roberta Satanowskiego. Zabrał ze sobą sztandar i wręczył go ówczesnemu oficerowi oświatowemu Zgrupowania Zofii Dróżdż - Satanowskiej. Tutaj najprawdopodobniej dokonała się jego przemiana i modernizacja nadająca mu dzisiejszy wygląd Warto dodać, że cenny eksponat ma awers wykonany z dekoracyjnego płótna ornatu księdza, co stanowi odrębną ciekawostkę i być może cechę charakterystyczną dla nielicznych szkolnych sztandarów biednych na ogół Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej.

Sztandar towarzyszył później ludziom lasu w potyczkach, bojach, uroczystościach i partyzanckich pogrzebach na długim szlaku walki. Po wkroczeniu Armii Radzieckiej oddziały partyzanckie rozformowały się. Czesław Warchocki podobnie jak setki i tysiące jego kolegów z podziemia - wstąpił do Wojska Polskiego. Stracił wówczas sztandar z oczu.

Przed kilkunastoma laty nauczycielka bolesławieckiej Szkoły Podstawowej Nr 8 im. Bojowników o Wolność i Demokrację - dziś mieszkanka Głogowa, Jadwiga Olejnik, z wizyty u swoich krewnych w Lubaniu przywiozła bezcenny dar do “swojej” alma mather ; złożony w czworo partyzancki sztandar i polową rogatywkę żołnierza II Armii Wojska Polskiego, a także zalakowaną metalową puszkę angielskiego tytoniu z przydziału dla żołnierzy Armii gen. Andersa pod Monte Cassino. Niewiarygodne? A jednak prawdziwe. Była to własność 16 - letniego kolekcjonera, który wprawdzie nie bez żalu - ale rozstał się z bezcennymi pamiątkami na wieść o organizowaniu w słynnej bolesławieckiej “Ósemce” szkolnego muzeum narodowych dziejów.

Jak partyzanckie trofeum trafiło z dalekiego Polesia do Lubania, kto przez 30 czy nawet więcej lat po wojnie przechowywał sztandar pozostaje tajemnicą. Nie budzi natomiast wątpliwości autentyczność znaleziska : emerytowany komandor Czesław Warchocki, który z Gdyni przybył specjalnie do Bolesławca - nie krył wzruszenia i łez, kiedy znów ujrzał bojowy znak Zgrupowania Partyzanckiego “Jeszcze Polska nie zginęła!”W czasopiśmie “Za Wolność i Lud” /nie pamiętam rocznika, dotyczy to lat 80 - tych lub 90-tych ubiegłego wieku/ możemy też znaleźć obszerną relację poleskiego/ a więc i polskiego - podobieństwo wyrazów mających różne znaczenie/ partyzanta , która łączy się z historią zagadkowego sztandaru.
Paweł Śliwko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz