środa, 2 kwietnia 2014

ODROBINA MALARSKIEJ “SPOWIEDZI”


W swoim biograficznym tryptyku na stałe umieściłem trzy różne zawody i sporo związanych z nimi faktów i wydarzeń : 3 lata byłem szeregowym nauczycielem, 2 lata pracowałem jako Podinspektor Szkolny Wydziału Oświaty i pozostałe do emerytury 35 lat byłem dyrektorem 3 różnych autorskich szkól - w Nowej Wsi koło Zebrzydowej, Nr 4 i Nr 5 w Bolesławcu (”Czwórkę” tworzyłem od podstaw). Parę lat kierowałem równocześnie 2 - letnią Szkołą Przysposobienia Zawodowego Handlowo - Gastronomiczną.
            30 lat pracowałem równolegle jako korespondent - a później profesjonalny dziennikarz - prasy regionalnej i krajowej, umieszczając setki czy nawet tysiące informacji bieżących czy artykułów publicystycznych /byłem członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Autorów Polskich/.

            Trzeci mój zawód - artystyczne malarstwo - wynikał /pomijając ukończenie Studium Nauczycielskiego Rysunku i Malarstwa w Katowicach/  z życiowej pasji i obracania się w kręgu plastyków, nie wyłączając wielkich  nazwisk i autentycznych przyjaźni z mistrzami pędzla i palety /wymienię symbolicznie wielkiego węgierskiego malarza i mojego mecenasa, nauczyciela i serdecznego przyjaciela profesora Tibora Csorbę, ale także lokalnych wybitnych i zdolnych twórców - Mieczysława Żołądzia, Mieczysława Kozłowskiego, Lesława Kasprzyckiego czy Eugeniusza Niemirowskiego. Żałuję, że dla tej profesji miałem w swoim życiu najmniej czasu.


Zgodnie ze starożytną dewizą : “Omne trinum perfectum” /co potrójne - to dobre/ przyszedł zatem czas i kolej na malarstwo swobodne, wyzwolone, autonomiczne, przepełnione pasją twórczą i oryginalnością, niezależne, wymykające się spod klasycznych kanonów wartości i treści, dające pełnię artystycznej satysfakcji.
To nie amatorszczyzna, ale wynikający z własnego doświadczenia profesjonalizm oparty o znajomość warsztatu pracy. Kilkuletnie studia, liczne plenery malarskie, znajomość wielu współczesnych mistrzów pędzla i palety, przyjaźnie z malarzami w całej Polsce. Każdy z nich wyrażał w w twórczości swoją odrębną osobowość, wrażliwość i widzenie świata inaczej - pięknie, niepowtarzalnie, profesjonalnie, wyraziście, z emocjonalnym zaangażowaniem. Tej “iskry Bożej” nie skrywali przed innymi, przeciwnie - pozwalali na ogląd, doświadczenie, naukę, stwarzali wzorce do inspiracji, nawet naśladownictwa.


Ale ja pozostałem wiernym sobie i własnej szkole twórczej w obrębie malowania. Mam niepowtarzalny, łatwo rozpoznawalny styl apoteozujący perfekcję, dokładność, precyzję, benedyktyńską cierpliwość w rozpracowywaniu szczegółów na płaszczyźnie płótna czy karty brystolu. Lubuję się w kontrastach, przypadkowych skojarzeniach, fascynuję detalami, sięgam do symboliki, niweczę kanony klasyki kompozycyjnej, ulegam porywom nastroju, zadziwieniu trwaniem chwili, urokiem wyjątkowości. Przedkładam walory natury nad dzieła człowieka, wolę otwarty pejzaż i jego zdumiewającą urodę niż zatłoczoną miejską architekturę, cud narodzin dnia nad zamgloną wodą niż aureolę oświetlonych nocą budowli, ciszę i zapach rozkwieconej łąki, niż gwar dyskoteki upstrzonej kolorowymi błyskami lamp.

Pozostaję - jak w najgłębszym dzieciństwie - dzieckiem natury podatnym na zauroczenie, fascynację, zachwyt nad dziełem wszechmocnego Demiurga. Podkreślam z dumą, że urodziłem się w samym sercu - i to dosłownie - białowieskiej kniei i ona pozostaje dla mnie najpiękniejszym miejscem na Ziemi.

Dlatego z lubością maluję las, drzewa, malownicze zagajniki i dąbrowy, dostojne świerki i dorodne sosny, kapryśne brzozy i wierzby nad wąskimi strumykami, szalejące wiosennym kwieciem jabłonie i złote jesienne aleje. Dziś mieszkam wśród pięknych  Borów Dolnośląskich, urokliwych, przebogatych i brutalnie niszczonych przez człowieka: leśne uroczyska przecięły trasy szerokiej autostrady i dróg szybkiego ruchu. Koszty cywilizacji?

Tak, ale głębszy problem łączy się ze sferą świadomości i psychicznej wrażliwości, ze sferą wyobraźni i myślenia o wspólnej przyszłości  - tej dzieci i wnuków. Miałem szczęście zachwycić się pięknem - autentycznym, dziewiczym - wielu zakątków Polski i Europy. Podziwiałem dziką urodę gór Kaukazu jadąc serpentynami dziwnej skalno-kamienistej drogi rozklekotanym autobusem tuż nad skrajem przepaści - przez wiele kilometrów. Urwiska nie zabezpieczała żadna bariera. Emocje? Tak, ale przede wszystkim autentyczny strach i wielkie ryzyko. Potem podziwiałem wraz z żoną bajeczne piękno zimowego Soczi z czupurnymi zielonymi pióropuszami palm wśród śniegu.
Zauroczyły mnie cudownie pachnące i kwitnące, wypełnione po brzegi motylami  węgierskie łąki nad modrym Dunajem. Pieszo przemierzałem górski szlak pasma jugosłowiańskiej Kozary, dziki i malowniczy, umajony bogatą zielenią.
Wędrowałem wśród baśniowych skał Szwajcarii Saksońskiej w Niemczech. Ale najbardziej zdumiał mnie i oczarował błękitny krajobraz “mojej” białowieskiej kniei po stronie białoruskiej: takiego zatrzęsienia kwitnących połaci przylaszczek nie mogłem sobie nawet wyobrazić ja, syn puszczy, kolebki cudownego dzieciństwa, którą zawsze podziwiałem, poznawałem, kochałem i z którą identyfikuję się bez reszty do dzisiaj.

Maluję sercem to, co kocham najbardziej: las, przyrodę, cudowne kompozycje drzew, krzewów i kwiatów w naturze, niewiarygodne piękno tkwiące w każdym ich detalu, wielkie dzieło Stwórcy, hojne i genialne.
Utrwalam w swoich pracach to, co przemija, co jest ulotne, co zasługuje na podziw, miłość, trwanie, co wzbogaca skalę ciepłych ludzkich doznań. Wciąż poszukuję i odnajduję piękno,  które - jak mówi Norwid - jest kształtem miłości. Pasja tworzenia jest zatem również poszukiwaniem miłości, absolutu, czegoś niemożliwego do precyzyjnego zdefiniowania, sposobu na życie, ucieczką od nostalgii, obrony przed starością.

W tym wielkim świecie zminiaturyzowanych obrazów szamocze się zamknięte ludzkie szczęście, radość odkrywania, tworzenia, narodzin, twórczej pasji, olśnienia, zauroczenia - obok powagi i smutku przemijania, symbolu trwania i radości istnienia pro publico bono. Szczególną urodę i wartość mają te prace malarskie, które wyrażają nastroje, doznania emocjonalne, oczekiwanie, zachwyt, radość, niepokój i grozę / “Przed burzą”, “Samotny rybak nad jeziorem”, “Samotność we dwoje - dwie sosny”, “Wschód słońca w kniei”, ”Barwy jesieni”, “Zimowa baśń”, “Czerwone żagle na oceanie”, “Kwitnący sad”, “Mgły o brzasku” i inne/. Każdy obraz przemawia w jakiś sposób, wyraża jakąś myśl, przesłanie, zawiera w sobie zamkniętą skalę doznań emocjonalnych autora, którą dzieli się z widzem. Ten szyfr każdy musi sam odkryć lub złamać.
(Tekst został zilustrowany moimi obrazami malowanymi w ostatnich kilku latach).

Paweł Śliwko 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz